Z JAPONII DO POLSKIEGO WOJSKA
W “Tygodniu Polskim”
opisałem w swoim czasie przygody wojenne “legendarnych Pchotniów” z dalekiej
Mandżurii, którzy przeszli przez Rosję. Nie mniej ciekawe były losy
harbińczyków, których wybuch wojny na Pacyfiku zastał w Japonii. To, że
wydostali się stamtąd i że dotarli do W. Brytanii i polskiego wojska było
zasługą ambasadora RP w Tokio T. Romera. Tadeusz ROMER (1894-1978) był jednym
z najlepszych dyplomatów polskich i jego późniejszy wyczyn ewakuacjy ambasady
RP z Rosji Sowieckiej był majstersztykiem “sztuki rzeczy
możliwych”.
W połowie grudnia 1941 r. Rząd RP w Londynie wypowiada Japonii wojnę. Wśród
Polaków następują długie miesiące niepewności podczas których ambasador
krystalizuje plan wymiany i ewakuacji personelu, a co więcej, w tajemnicy
przed Japończykami, zaczyna werbunek do polskich sił zbrojnych w W.Brytanii.
Wszyscy wymienieni herbińczycy palą się do wojska, a amb. Romer umiejętnie
robi z nich pracowników ambasady. Nie zapomina o konsulatach w Harbinie i
Szanghaju, które mu podlegają. Załatwia także wyjazd z Harbina polonisty
prof. Bobolewskiego.
Przypomnijmy sytuacje wojenną w owym okresie. W kwietniu 1941 r. Stalin
podpisał pakt nieagresji z Japonią, którego skrupulatnie dotrzymał aż do
sierpnia 1945 r. i bomb atomowych na Hiroszimie i Nagasaki. W czerwcu 1941 r.
Niemcy atakują Rosję, ale dzięki temu paktowi Stalin może przerzucić dywizje
dalekowchodnie na zachód i w grudniu 1941 r. Odbić Tułę i obronić Moskwe.
Japonia zaś, zamąc zapewniony spokój na granicy mandżurskiej, rozpoczyna
gigantyczny podbój płd.-wsch. Azji. Już w lipcu 1941 r. zajmuję Indochiny. W
grudniu 1941 r., jednocześnie z atakiem na Pearl Harbor, Japończycy
rozpoczynają inwazję Hongkongu i Filipin, okupują Syjam i lądują na Malajach.
Dnia 15 lutego 1942 r. Anglicy kapitulują w Singapurze, uważanym za Gibraltar
Dalekiego Wschodu. W Afryce w czerwcu 1942 r., Rommel zdobywa Tobruk (wtedy
tam już Polaków nie było), a w Rosji i Libii formacje polskie do Kirkuku i
Mosulu, aby bronić nafty i rurociągu do Hajfy.
W tym ogniu wojny i tych najczarniejszych dla Aliantów dniach, Tadeusz Romer
przeprowadza sprawną ewakuację powierzonych mu placówek. Tak jak w powyższych
strofach Słowackiego “siły dobywa nieznane i skrzydła wyrzuca”. Dnia 30 lipca
1942 r., razem z grupą dyplomatów alianckich, personel RP w Tokio i
doczepieni ochotnicy do polskiego wojska, ładują się w Jokohamie na japoński
statek m/s “Tatuta Maru”. Na kadłubie statku wymalowane są ogromne białe
krzyże. Umowny znak wymiany organizowanej przez Międzynarodowy Czerowony
Krzyż; a w nocy statek płynie mocno oświetlony. Na Oceanie Indyjskim często
wynurzały się japońskie okręty podwodne, a koło Madagaskaru brytyjskie łodzie
podwodne; ale obie strony respektują znakowania Tatuta Maru. Raz zatrzymują
się aby ratować marynarzy greckich z zatopionego przez Włochów statku. Po
prawie miesięcznej podróży, z postojami w Sznaghaju, Sajgonie i Singapurze,
gdzie dołączyły małe grupki dyplomatów, statek zawinął do portu Lourenco
Marques w portugalskiej, a więc neutralnej Afryce Wschodniej (obecnie Maputu,
stolica Mozambiku). Tam nastąpiła wymiana na dyplomatów japońskich i stamtąd
Polacy popłynęli do Anglii na brytyjskim parowcu s/s “Narkunda”.
Tzw. “safe conduct”
już nie przysługiwał i w nocy obowiązywał całkowity “black-out”. Zatrzymują się jeszcze w
Durbanie (gdzie zostaje Helena Komorowska), w Capetown i w Capo Verde
(zielony przylądek koło Dakaru) i wreszcie w październiku lądują w
Liverpoolu. Tadeusz Romer jedzie z Anglii do Kujbyszewa na miejsce ambasadora
Kota. Attache wojskowy ambasady RP w Tokio. Płk Levitoux zostaje szefem
sztabu 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka. Młodzi ochotnicy z Harbina dnia 16
października 1942 r. stają przed konsularną komisją poborową w Londynie,
gdzie Marian Grochowski, Bronisław Romer (bratanek ambasadora) i Mieczysław
Zapaśnik dostają kategorie “A”. Stacha Tchórzewska i Anna Komarówna idą do
lotnictwa (PLSK -polskie WAAFKi), a Helena Zapaśnik do PCK.
Bronek Romer dostaje
przydział do elitarnego 1 Pułku Strzelców Konnych, a Mietek Zapaśnik i Marian
Grochowski do 1 Pułku Artylerii Przeciwpancernej w Szkocji. Ci dwaj ostatni
kończą potem Szkołe Podchorążych w North Berwick. Na wiosnę 1944 r. cała 1
Dywizja Pancerna defiluje przed marsz. Montgomery, który zwraca uwagę na
postawę i przemarsz podchorążych. Zapytuje kiedy skończą szkołę i wrócą do
oddziałów, na co gen. Maczek odpowiada: 6 czerwca. “That`s a good date” -
mruknął Montgomery; zapewne już znał datę inwazji Francji.
W pierwszych
działaniach bojowych ginie w Normandii płk Levitoux. Dowódca Dywizjonu w
którym służy Grochowski i Zapaśnik, nieustraszony rotmistrz Wiesław
Leliwakiersz zostaje azbity w pierwszej akcji człgowej. Mietek Zapaśnik za
akcję pod Falaise dostaje Krzyż Walecznych, ale zostaje ciężko ranny w głowę
i muszą go ewakuować do Anglii. Starszy ułan podchorąży (dziwna to była
artyleria gdzie rotmistrz dowodził baterią czy dywizjonem, a ułan ładował
działo). Marian Grochowski również zdobywa za odwagę Krzyż Walecznych, ma
jednak więcej od kolegów szczęście. Pod Cham bois jest razem z oficerem
łącznikowym z 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej. Pocisk trafia w ich pojazd,
oficer zostaje ciężko ranny, a Grochowski wyskakuje z carriersa rawie
nietknięty. Jego czołg w pułku w tym samym czasie wylatuje na minie i cała
załoga ginie. Bronek Romer łamie w Normandii nogę i wraca do akcji dopiero w
Niemczech. Pod koniec kampanii na wysuniętej pozycji Romer rozpoznaje Mariana
Grochowskiego i zjeżdża swoim czołgiem trochę w bok. Następny polski czołg
pruje prosto i za chwilę wylatuje na minie. “Wojenko, wojenko, cóżeś ty za
pani”.
W Niemczech oddział Grochowskiego oswobadza obóz koncentracyjny Kesten Kanal,
gdzie uwięzieni byli antyhitlerowcy oficerowie niemieckiej marynarki
wojennej. Jest świadkiem jak strasznie mszczą się na swoich strażnikach.
Potem, po sławnym wypadzie 2 Pułku Pancernego do Oberlangen, pluton
Grochowskiego jedzie do tego oswobodzonego obozu naszych dzielnych dziewcząt
z Armii Krajowej. Niezapomniane to były dni.
Pod koniec wojny
Bronek Romer i brat mój Marian dostają gwiazdki oficerskie, a nie długo po
demobilizacji emigrują do Stanów Zjednoczonych. Zapaśnik zakłada w Austrii
farmę owczą. Największą kariere robi Stacha Tchórzewska, wysłana w czasie
wojny do Płn. Ameryki w akcji werbunkowej pod pseudonimem Stasia Kos. Zostaje
tam po wojnie pod tym nazwiskiem i w krótkim czasie staje się gwiazdą
aktorską w teatrach na Broadwayu w Nowym Jorku. W owych czasach zenitem sławy
w Ameryce był portret na okładce tygodnika “Life” i Stasia, poza być może
Polą Negri, jest jedyną Polką, której twarz ten magazyn ozdobiła.
Prof. Bobolewski na front nie poszedł, ale jako polonista w gimnazjum
wojskowym w Szkocji wpoił miłość naszej literatury u setek młodocianych
żołnierzy.
Ambasador Tadeusz Romer bronił praw Polaków w Sowietach i po mistrzowsku
wyewakuowal z Kujbyszewa pełną ekipę 120 pracowników ambasady i azylowanych
rodaków wraz z nienaruszonymi aktami. Dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałem
część tej ekipy w pociągu koło Bagdadu w krainie 1001 nocy. Wśród
ewakuowanych był harbińczyk, wychowanek mojego ginmazjum, zdolny pisarz
Teodor Parnicki. Odwiedziłem go potem w Jerozolimie, przed moim odjazdem do
Egiptu i na front we Włoszech.
Brata mojego Mariana
i kolegów harbińczyków, którzy walczyli pod dowództwem gen Maczka, zobaczyłem
dopiero w roku 1947. Dowiedziałem się wówczas, że kiedy oni w roku 1942
opuszczali z ambasadorem Romerem Japonię, inni nasi koledzy – obrońcy
Hongkongu – jechali do Japonii jako jeńcy wojenni. Spędzili w obozach trzy
lata, ale to już inna historia.
Andrzej Grochowski